Bociuś
Offline
Dziś w pracy, wchodząc do łazienki spotkałam takiego oto gościa:
Biedactwo! Musiała wlecieć przez lufcik i nie mogła się wydostać. Oczywiście złapałam ją i teraz lata już z rodziną.
Offline
Bociuś
Offline
U mnie wokół domu jest na szczęście dużo wróbelków. Jest dużo miejsc niekoszonych i mają dużo pokarmu. Dookoła ogrodu rosną dzikie róże pomarszczone, których owoce są przysmakiem wróbli i nie tylko. Często widuję też sikorki i wcześniej trznadle.
Offline
Sliczności zagościły przed mą chatę.
W kąpieli:
Edytowałam posta, ponieważ powiększyłam zdjęcia, wcześniej prawie nie było widać ptaszków.
Ostatnio edytowany przez Agaa (2007-01-26 20:23:17)
Offline
Bocianobabka
Alinka narzekała w Ptasich zagadkach , że trudno jej było sfotografować kwiczoła.
A ja mam to szczęście, że kwiczoły pod koniec stycznia odwiedzają drzewa pod moim oknem. Dzieje się to rano, przez parę dni, póki na jarzębinach są jeszcze owoce.
Masowo, w liczbie nawet ponad 50 sztuk, odpoczywają na pobliskiej wierzbie, a jest ich w pobliżu jeszcze więcej, bo na tej wierzbie co chwilę się zmieniają - jedne odfruwają, a siadają następne.
Poniższe zdjęcie jest ze stycznia ubiegłego roku - jarzębiny rosną wzdłuż chodników, a na wierzbie widać tylko kilka kwiczołów - ale wierzcie mi, że naprawdę pojawiają się tam dużymi stadkami
Offline
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
Witam!
dawno tu nie zaglądałam (Tanja wie, dlaczego...)
Własnie wróciłam z krótkirgo urlopu w Beskidzie Niskim.
Oto moje trofea (nie wiedziałam, gdzie wstawić, ale - ponieważ były zarówno tytułowe sikorki, jak i kowaliki - zdecydowałam się umieścić je wszystkie właśnie tutaj):
Oto kowalik (był tak płochliwy, że udało mi się go "złapać tylko przez firankę):
Był też dzięcioł (młody, z tegorocznego lęgu, co widać po wielkości czapeczki):
Sikorki przylatywały o każdej porze, w dużych ilościach:
Długo nie mogłam rozpoznać zięby, bo była jakaś "wypsiała", zmyliły nie resztki godowego upierzenia:
Przylatywała też sierpówka (dzięcioł się stroszył i na nią syczał, ale ona miała to w nosie):
Były jeszcze sójki w dużych ilościach, ale widocznie nie lubiły herbatników.
Wieczorami przelatywały (i pohukiwały) sowy, ale było za ciemno i za daleko dla mojego aparatu.
Jastrzębie, myszołowy i orzeł (!!!!) nie chciały pozować. Orzeł siedział spokojnie na stercie, mówiąc kolokwialnie, gnoju do momentu, gdy nie wyjęłam aparatu. I tyle go widziałam...
Pozdrawiam
Ela
Offline
Bocian
Niemożliwe-Ele się pojawiła.Witaj Elu.
Ale przywiozłaś ze sobą trofea.No,no...i jeszcze je nazwałaś.Super uchwycić w kadrze takie "własne" ptaszki.
Offline