Dziś maluszki są bardzo żywe i ciekawe świata. Często wchodzą na gałęzie (i spadają z nich również )
Mają już ząbki i próbują zjeść wszystko co im wpadnie pod łapki :)
Bardzo lubią siedzieć z mamą na pieńku choć czasem mama ma ich po dziurki w nosie ;)
Ale najlepiej u mamy
Po krótce przedstawię Wam charakterystykę owych zwierząt, opisując wszystko własnymi słowami, popartymi ponad 6cio letnim doświadczeniem. Więcej szczegółowych informacji znajdziecie na necie ;).
Koszatniczki to gryzonie i mają bardzo silne, pomarańczowe ząbki (kolor pomarańczowy świadczy o ich dobrym zdrowiu), które potrafią przegryźć "prawie wszystko" (kiedyś nowo zakupiona samiczka przegryzła mi palec na wylot razem z paznokciem). Przy kupnie klatki należy zwrócić szczególną uwagę (choć w sklepach zoo o tym nie wspominają) by była możliwie gruba u dołu a najlepiej oszklona co będzie również pomocne w utrzymaniu czystości w pomieszczeniu na zewnątrz ich bytowania, gdyż koszatki mają to do siebie, że po najedzeniu się do syta, pozostałe, co lepsze kąski zakopują w ściółce (nie należy stosować trocin!), które po jakimś czasie odkopują robiąc przy tym sporo bałaganu :). Trzeba też dodać, że potrafią ( i robią to dość często) wyrzucać pyszczkami swe kupki (najlepiej jak się uda to za klatkę :), siedząc np. na gałęzi. Nieświadoma powyższego, pierwszą klatkę kupiłam zwykłą, jak dla chomika. Dość szybko tego pożałowałam- mordeczki wygryzły dziurę w plastiku i nawiały! Pół dnia je wtedy szukałam, na szczęście się nawoływały co pomogło mi je zlokalizować :D. Dodam, że jak zaczynałam hodowlę koszatniczek to nie było na ich temat prawie żadnych publikacji, owszem, były ale po czesku, którego ja nipanimaju ;). Koszatniczki są aktywne zarówno w dzień jak i w nocy, po prostu ucinają sobie kilkunastominutowe drzemki co jakiś czas w ciągu doby po czym harcują do woli. Mają mocno rozbudowany zmysł kontaktu i są baaaardzo wobec siebie opiekuńcze. Swietnie ze sobą rozmawiają, słychać wtedy hmmmm...jakby to ująć?...trochę jak kwilenie, popiskiwanie, chrumkociumkanie. Często da się zauważyć jak wzajemnie się iskają ( w celach higieny futerka zapewne) i jest to bardzo uroczy widok. Samiec po kopulacji z samicą wydaje głośne piski, informując wszem i wobec, że samica ta należy tylko do niego (potrafi tak gwizdać- jak ja to nazywam, dość długo i nie daj Boże w nocy ;)). Przed przyjściem małych na świat następuje budowa gniazda, należy wtedy zadbać by nie zabrakło sianka, miękkich papierków (nie barwionych!), chusteczek higienicznych, które służą jako budulec. Samica może mieć małe dwa razy do roku choć bywa, że ma tylko raz (na moje szczęście :)). Młode rodzą się owłosione i na drugi dzień otwierają już oczy. Na przełomie tygodnia wyraźnie widać ząbki i młode zaczynają samodzielnie pałaszować to co dorośli (przynajmniej próbują :)), choć mlekiem matki są dokarmiane i pojone. ( dozownik z wodą wisi dość wysoko i młode nie mają tyle odwagi by z niego korzystać). Pragnę dodać, iż wśród koszatniczek nie występuje zjawisko kanibalizmu po narodzinach (tak jak często ma to miejsce u chomików) i oboje rodziców zgodnie się nimi opiekują co niesamowicie mnie wzrusza. W pożywieniu koszatniczek należy przestrzegać pewnej, bardzo ważnej dla ich zdrowia i życia zasady: JAK NAJMNIEJ CUKRÓW I TŁUSZCZY!!!! Wynikiem nieprzestrzegania tego warunku jest bielmo na oczach, które prowadzi do ślepoty i krótki żywot. ( Koszatniczki żyją od 6 do 8 lat w sprzyjających warunkach). Odpadają orzechy i większość owoców. W sklepach dostępne są specjalne pokarmy dla tych stworzeń. Czasem w drodze wyjątku można podać kilka ziaren słonecznika i kupić tzw. kolbę owocową, ale nie za często! Nie wolno koszatniczek łapać za końcówkę (pędzelek) ogonka, gdyż ta odpada i nigdy już nie odrośnie co ujemnie wpływa na jej wygląd. W warunkach naturalnych bronią się w ten sposób przed wrogami: gdy ten chwyci je za ogon, one odrzucają go i uchodzą z życiem. :D Najlepiej hodować jednego osobnika wtedy to MY jesteśmy jego "stadem, rodziną" i chętnie do nas przychodzi, natomiast gdy jest ich więcej to mają swoje towarzystwo i nie garną się zbytnio do ludzia (no chyba, że do karmienia, z ręki :) ), nie tak gdy są hodowane pojedynczo :). Reasumując: koszatniczki są bardzo kontaktowe i niezbyt trudne w hodowli, dają mi dużo radości (potrafię obserwować je godzinami :)) i uświadamiają mi, że nawet tak małe stworzonka mają tak wielkie uczucia. :) :)
To chyba tyle moich wypocin :D
P.S. Po pamiętnej ucieczce swoich podopiecznych zamówiłam akwarium i połączyłam je z klatką. Myślę, że jest to optymalne rozwiązanie w tym przypadku.
Zdjęcia nie są najlepszej jakości ale kurduple są bardzo ruchliwe i trudno je złapać w kadr ;)
Zapomniałam dodać, że koszatniczki uwielbiają kąpiele w piasku tak jak szynszyle. Piasek ten kupuje się normalnie w sklepach zoo.
|